Kiedy blisko 20 lat temu rozpoczęłam współżycie, wielką zagadką okazał się dla mnie temat wielkiego “O”. Na początku czułam tylko wielkie “R”, jak rozczarowanie – nie wyglądało to tak, jak zwykłam widywać na filmach, gdzie kilka minut odczuwalnej rozkoszy u bohaterów kończyło się wielkim BOOM. Nie wiedziałam też, czy tę drobną przyjemność z seksu mogłam kwalifikować jako orgazm, czy jednak powinnam oczekiwać czegoś więcej. Udałam się więc z tym pytaniem do ginekologa, ale, jak się później okazało, był to duży błąd.
Pani doktor, nie mam orgazmu, dlaczego?
Pani doktor, kobieta pewnie wtedy gdzieś w moim aktualnym wieku, popatrzyła na mnie najpierw, jak na kosmitkę, a następnie zdziwiona, że po tak głupim pytaniu nadal czekam na odpowiedź, szybko zbyła mnie odpowiedzią “nie wiem, nie potrafię Pani pomóc”. Przez wiele lat, przywołując w pamięci tę sytuację, czułam się zawstydzona swoim zachowaniem – w sumie trochę się wygłupiłam tym pytaniem, prawda? Ale biorąc pod uwagę mój ówczesny, młody wiek, brak doświadczenia i w porównaniu do dziś mocno ograniczony dostęp do wiedzy z Google’a, myślę, że mogła chociażby zasugerować wizytę u odpowiedniego specjalisty. A już na pewno uspokoić, że anatomicznie wszystko ze mną ok i problemu należy szukać od strony psychologicznej. W końcu zapytałam o to nie księdza, a lekarza! Tymczasem jej reakcja i całkowity brak empatii doprowadziły tylko do tego, że na jakiś czas zamknęłam się w sobie ze swoim brakiem orgazmu i odpuściłam zgłębianie tego tematu. Na szczęście nie na długo.
Brak orgazmu? Skup się na tym, co tu i teraz
Po wielu bezowocnych próbach osiągnięcia upragnionego orgazmu wreszcie nadszedł dzień, w którym na własnej skórze poczułam, czym jest ta niezwykła przyjemność. Kiedy motyle już odfrunęły, wreszcie to do mnie doszło – to wszystko siedziało w mojej głowie? Kiedy odpuściłam sobie myślenie podczas seksu i włączyłam tryb totalnego luzu, orgazm przyszedł bez większego trudu. W trakcie seksu nie warto zastanawiać się, czy stosunek przypadkiem nie zakończy się ciążą (przecież się zabezpieczamy!), czy nie jestem dla niego za gruba (gdybyś była dla niego nieatrakcyjna, pewnie do tego stosunku w ogóle by nie doszło), i czy w końcu ten orgazm nadejdzie (to bezustanne myślenie właśnie go zabija!). To podejście stosuję podczas seksu do dziś i sprawdza się niemal w każdej sytuacji – 8/10 stosunków kończy się u mnie wielkim BOOM. Co przeszkadza orgazmowi w tych 2/10 przypadkach? Są to sprawy już całkowicie niezależne ode mnie, jak np. końcowa faza cyklu menstruacyjnego, która w moim przypadku nie sprzyja zbliżeniom, czy stres związany z życiem rodzinnym lub zawodowym, który nie zawsze można sobie tak po prostu odpuścić.
Mój przypadek nie musi być regułą. Czasem przyczyna braku orgazmu tkwi głębiej i warto się nad nią bardziej pochylić. Nie bój się pytać – nie ma głupich pytań, nie pozwól się zawstydzić. Jeśli spotkasz się z tak lekceważącą reakcją, jak w moim przypadku, to znaczy, że trafiłaś do niewłaściwej osoby i powinnaś szukać odpowiedzi w innym miejscu.
Wise Wife